Rozdział II: Śmierć - czy napewno?
(narracja Kaylie)
Wsiedliśmy do samochodów, po dość
długiej dyskusji pt. „Nie, bo właśnie ja jadę z nią/nim”
Ja nie chciałam jechać z blądi,
ale wyszło tak, że razem z Ian’em siedzę właśnie na tylnym siedzeniu jej
sportowego kabriolet’a. Dojeżdżaliśmy do zakrętu, już za chwile więzienie
(sierociniec), no i dobrze nie chcę już w życiu oglądać tego miejsca, ach, jaka
szkoda, że zobaczę go za miesiąc, chyba, że… NIEEEEE!!!!!!!!!!! Nie mogę robić
sobie nadziei! Nie adoptują mnie! To nie możliwe! Życie nie jest tak piękne, a
los nie tak łaskawy.:-(
Jeszcze chwila, jeszcze kawałek…
i już po wszystkim znienawidzony dom dziecka zniknął za horyzontem. Nagle jakaś
siła wcisnęła mnie w kanapę.
- Wow! - krzyknął zaskoczony Ian, łapiąc się za
głowę, widocznie się w nią walnął – Co jest?!?!!! – W tym momencie silnik wozu
zamruczał niczym kot, uświadamiając mi tym samym, że ową siłą „wciskającą w
siedzenia” było nic innego jak gwałtowne przyspieszenie, wyjrzałam przez okno i
niewiele brakowało abym się porzygała; obraz rozmazywał się od pędu, prędkość
była taka, że aż zasysała tlen. Spojrzałam na twarz kolegi: był blady jak umarlak...
W tym momencie zbrakło mi już powietrza, zaczęłam się dusić i kaszleć, bezskutecznie próbując złapać oddech; nie byłam w stanie myśleć o czymkolwiek innym. Gdy ujrzałam strugę "białego światła" mogłabym przysiąc, że widzę anioły oraz przelatujące mi przed oczami streszczenie całego mojego życia, błogą ciszę przerwał kobiecy krzyk... Co stało się dalej: umarłam czy przeżyłam?? Nie miałam pojęcia, straciłam kontakt z rzeczywistością...
***
(Narracja Rousalie)
O.W.K.!!!
Ona chyba nie żyje!!!!!! Jak ty/ja
mogłaś/mogłam być tak głupią pindą i zapomnieć, że ta dziewczyna potrzebuje
powietrza!!! – karciło mnie moje sumienie – I co teraz zrobisz/zrobię?!?!?! Nie
masz/mam dość dobrej kontroli na sztuczne oddychanie!!! Ale i tak się
ciesz/cieszę – jakby nie było tu wrzeszczy na ciebie/mnie tylko Carlisle, a nie
cała Głowa Klanu i Jared też
się na ciebie/mnie nie drze, bo zapewne się wyłączył... Co ty/ja mówisz,
próbujesz/próbuję się pocieszać?!?!?! NIE!!! Zasługujesz/Zasługuję na wszelkie pretensje i
wrzaski!!! Przecież ty/ja za.../za... zabiłam.../zabiłaś... - tu wybuchłam płaczem.
Carlisle przestał się wściekać, podszedł
do mnie i położył mi dłoń na ramieniu, a ja zaczęłam zmawiać w duchu Intencje
do Wielebnego Markus'a, w innej
okoliczności wymówiła prośbę o pomoc Duchowi dziewczyny na głos, lecz teraz nie
wypadało, właściwie z trzech powodów:
1.
Trzeba
uczcić chwilą ciszy i spokoju Ducha... yyyyy Kaylie?, a może inaczej było jej
na imię... Nie istotne! Ważne, że b y ł o, a nie j e s t.
2.
Carlisle
jest innej wiary i mógłby się obrazić.
3.
Nie wiemy
jakiej wiary była Kaylie i czy w ogóle w coś wieżyła.
Z powodu nr.3 nie powinnam modlić się
nawet w myślach, ale pokusa i poczucie winy wygrały.
Grobową ciszę przerwało cichutkie i słabe
bicie serca, ludzkiego serca. – wsłuchałam się bardziej – nie było to serce
żadnego innego dzieciaka (te zostawiliśmy na poboczu, dość daleko by nas nie
usłyszeli i dość blisko abyśmy my usłyszeli każdy ich oddech), tym czasem serce
biło tuż obok nas... do serca dołączył chrapliwy oddech – spojrzałam
pytająco na Carlisle, ten wskazał
brodą na południe. Spojrzałam tam - na martwe ciało i... Czy to możliwe? - klatka piersiowa drgała minimalnie. Z niedowierzania aż wyciągnęłam rękę. Dziewczyna gwałtownie się podniosła. Nie wierzyłam własnym oczom, pod wpływem radości podbiegłam (niestety, swoim normalnym - iście "ludzkim" tempem) do niej i uściskałam. Wtedy krzyknęła, lecz nie był to zwykły krzyk to był T A K I krzyk..
muzyka = Yiruma - Spring Time
***
Okay, oto rozdział, wstawiam go, ponieważ pewna czytelniczka wysłała mi SMS'a z bardzo przejmującym komentarzem. ELA, TEN ROZDZIALIK JEST DLA CIEBIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
PS: nn powinna być w czwartek lub piątek, bo mam dobrą wene. Ale wiecie, ja to ja - nie zawacham się przedłużyć daty jeśli nie będzie komentarzy:-P :-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*Krulica