poniedziałek, 28 października 2013
szantarzyk:-P
NN miała być w przyszły wekend ale jest ryzyko (dość spore:-(), że się nie wyrobie.(No dobra, teraz część właściwa). Oczywiście powodzenie w pisaniu zależ od WASZYCH komentarzy!!! Więc??......
piątek, 25 października 2013
Link - "She wolf"
Nie wiem jak Was, ale mnie to wideo wzruszyło. Pokazało punkt widzenia kobiety-wilka (takiej, jak ta ze zmierzchu, między innymi dlatego zdecydowałam się wrzucić ten link) gonionej przez zgraje myśliwych. (Od razu pomyślałam o Leah'i). Mam nadzieje, że Wam też się spodoba.
PS: NN powinna się ukazać pod koniec następnego tygodnia.
Krulisia:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*
wtorek, 22 października 2013
Rozdział I
Rozdział I: "Początek"
*** 16 lat pózniej***
(narracja Kaylie)
-
I jak Kay, cieszysz się? –
zapytała mnie Lio (nie wiem jak pisać niektóre imiona - przyp. aut.)
-
Cieszę, z czego? – zapytałam
zdziwiona.
-
No, jak to z czego? Przecież
już jutro ty, ja, Zoey, Ian i Kris jedziemy na miesiąc do rodziny zastępczej na
czas próbny, któreś z nas nareszcie wyrwie się z tego przeklętego domu
dziecka!!!
-
Chyba któreś z was. –
poprawiłam przyjaciółkę. – Z moim pechem i totalnym brakiem urody nikt nigdy
mnie nie adoptuje.
-
Oj, weź wyksztuś z siebie
choć trochę entuzjazmu...- powiedziała niemal, że błagalnym tonem, poczym
dodała – Nie wiem jak ty, ale ja idę się spakować. – po tych słowach podeszła
do swojego łóżka, wyjęła z pod niego walizkę i zaczęła wkładać do niej ubrania,
które wcześniej poskładała.
Westchnęłam i również zaczęłam się pakować,
trwało to jednak za krótko by zająć moje myśli na dłużej niż godzinę. Spakowaną
już walizkę z powrotem wepchnęłam pod mój wąski, niezbyt wygodny tapczan i
spojrzałam na zegar wiszący na ścianie pięcioosobowej sypialni (jednej z wielu)
więzienia dla sierot ups, to znaczy: domu dziecka. Była 21,13 miałam więc 57
minut do ciszy nocnej, wieczorną toaletę wykonałam niecałe dwie godziny temu.
Postanowiłam położyć się wcześniej i zasnąć.
Ach,
ciekawe jaka będzie ta nowa rodzina. – pomyślałam, niewiadomo kiedy odpłynęłam
w objęcia Morfeusza...
***
(narracja Carlise)
Jechałem właśnie z Rouse do sierocińca, z którego mieliśmy odebrać
piątkę dzieci. Alice mówiła, że dwoje z nich ma jakieś dary, miesiąc czasu
wystarczy nam by zaobserwować które z dzieciaków mają talenty, potem pod
pretekstem odwiedzin kuzynów Elezar sprawdzi jakie zdolności mają i przydatny
dar zostanie z nami. Niezły plan, chochlik[1] wymyśliła. Już prawie dojechaliśmy, więc
zwolniłem do dozwolonych sześćdziesięciu pięciu km\h. Personel domu dziecka na
pewno zdziwiłby się gdyby na podjazd wjechały dwa rozpędzone do trzy setki
samochody, a ich kierowcy oświadczyliby iż przybyli odebrać dzieci. Skręciliśmy
właśnie we właściwą ulice, włączyłem głośnik i powiadomiłem Rousalie.
-
Rouse, zwolnij. Ludzie. –
przed wyjazdem ustaliliśmy, że słowo „ludzie” będą naszym hasłem na wypadek
gdyby któreś z nas zaczęło się zachowywać zbyt nie ludzko. Nie sądzę by ktoś z
personelu ośrodka znał język polski – jest to w końcu niezbyt wielki kraik
leżący w północno- zachodniej Europie[2].
-
Tak jest szefie, bezpieczna
tożsamość przede wszystkim. – z tonu jej głosu wywnioskowałem, iż mówiąc te
słowa zasalutowała. Dobrze, że dziewczyna traktuje poważnie zawód łowcy. Jedną
z jej zalet jest to, że zawsze wykonuje rozkazy ( a, że nie zawsze z zapałem,
inna sprawa).
-
Tak trzymać generale, jestem
z was dumny. – ciężko westchnęła, przed wyjazdem już kilkakroć powiedziała mi,
co o tym wszystkim myśli.
Zatrzymaliśmy się przed ośrodkiem i równocześnie wysiedliśmy z naszych samochodów poczym skierowaliśmy się
do recepcji.
Był to niewielki, kwadratowy budyneczek o ścianach w kolorze
brzoskwini, wnętrze było przytulne: jasnobrązowe ściany, stary, pozłacany
żyrandol, w rogu mały, drewniany stolik zaraz przy nim obita w beżową skórę
kanapa na którą mam nadzieje nie będziemy musieli usiąść, jak na ludzkie oko
była pewnie w miarę czysta, ale wampirzym było widać, że dawno nikt jej nie
odkurzał.
-
dzie... dzień dobry. –
wybąkał jakiś czarno-włosy recepcjonista (pewnie zaszokowany urodą mojej córki,
która stała przed lobby).
-
Dzień dobry. –
odpowiedzieliśmy chórem.
-
Mieliśmy wziąć piątkę dzieci
na czas próbny. – oświadczyłem.
-
Na nazwisko? – zapytał, nadal
wielkimi oczami gapiąc się na Rouse.
-
Cullen. – powiedziałem.
Mężczyzna sprawdził coś w komputerze, niechętnie spuszczając wzrok z blondynki.
-
Zgadza się. Proszę chwilkę
poczekać – powiedział, a następnie ogłosił do mikrofonu – siostro[3]
Wialle, proszę przysłać dzieci dla państwa Cullen, niech podopieczni poznają
nowych rodziców.
(narracja Kaylie)
-
Dzień dobry dzieci.
-
Dzień dobry siostro Wialle. –
odpowiedzieliśmy wspólnie.
-
Lio, Zoey, Kristin, Ian i
Kaylie rodzice po was przyjechali, idźcie się przywitać.
Wzięłam mój bagaż i wolnym krokiem ruszyłam za moim ”rodzeństwem”. Może
ci rodzice nie będą znowu aż tacy źli. WRÓĆ!!!! Jacy rodzice!!? Pomieszkam z
nimi miesiąc, a potem mnie odeślą, jak wszyscy okresowi opiekunowie, nie
pamiętam ile razy się już tak rozczarowałam. Oczywiście postaram się zrobić
dobre wrażenie, choć wiem, że i tak nic to nie pomoże. A tak swoją drogą,
ciekawe ile lat mają nasi ro... opiekunowie, przecież mamy wszyscy po 16-17,
takich starych to się chyba nie adoptuje? No, jak będzie tak będzie. Zoey
właśnie otwierała drzwi do sekretariatu[4].
I wtedy mnie zatkało, przy ladzie stała para pięknych aniołów o blond włosach i
niezwykłych bursztynowych oczach mieli niezwykle bladą skórę prawie białą, a
sylwetki jak u modeli, ubrania skromne, lecz cóż
z tego, skoro ciuchy były najlepszych światowych marek i
najdroższych?!! Nie przesadzam, widziałam rurki tej kobiety na wystawie więc
wiem, że kosztują osiem stów. Ale to nie wszystko, oboje byli cholernie młodzi
facet miał pewnie dwadzieścia trzy lat, a kobieta dziewiętnaście, no max
dwadzieścia! Zerknęłam na ich dłonie i ujrzałam na serdecznych palcach złote
obrączki.
ONI SĄ
MAŁŻEŃSTWEM?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!
Dwadzieścia trzy lat ok., wiek
jako, tako do tego odpowiedni, ale nie dziewiętnaście!!!!!!!!!!!!
Wtem głos zabrał pan Grey - nasz recepcjonista:
-
Moi drodzy, to wasi nowi
rodzice pan i pani Cullen – powiedział po czym na powrót wbił wzrok w (dosyć
głęboki) dekolt „anielicy”. Hmmmm....
Cullen, Cullen; to nazwisko coś mi mówiło, ale nie wiedziałam co. Tak jakbym
już je gdzieś słyszała i to co najmniej
kilka razy. Eee, pewnie mi się tylko zdawało...
-
Am... tak właściwie... –
zaczęła blondynka, lecz mężczyzna uciszył ją subtelnym gestem ręki. – nie
spodobała mi się jego dominacja – Kobieta w mig zamilkła.
Nie umknęło to uwadze Grey’a, który spojrzał na p. Cullen’a wilkiem. Na
co mężczyzna posłał mu lodowate spojrzenie facet od razu się ogarnął.
- Jak się nazywacie, moi drodzy? - zapytał, zapewne aby zmienić temat.
-
Jestem Lio. – przywitała się
moja kumpela.
-
Ja, Kristin. – powiedziała
nieśmiało szatynka.
-
Nazywam się Ian. –
przedstawił się chłopak, zapatrzony w naszą nową opiekunkę... – och,
dobra, a co mi tam w myślach chyba można trochę pofantazjować, co nie? - MAMĘ.
Ach, jak to pięknie brzmi.... CENZÓRA!!!
-
Zoey. – rzuciła zazdrośnie
brunetka, wyrywając mnie z zamyśleń. Grrrrrrr nie cierpię jej, myśli, że jak
jest najładniejszą dziewczyną w domu dziecka to od razu zmiotłaby ze sceny Miss
World. Phi.
-
A ty, jak się nazywasz? –
zapytała blond włosa piękność, której zawdzięczałam wkurzenie tego plastiku
(czyt. Zoey). Podniosłam wzrok, okazało się, że dziewczyna patrzy swoimi dużymi
złotymi oczami prosto na mnie. Wzrok miała zimny, a twarz bez wyrazu. Zaraz,
zaraz... złotymi? Dziwne. Dziwne – ale piękne i wyjątkowe.
-
Y... y... kk... Kaylie... Mam
na imię Kaylie. – powiedziałam tak cicho, że nikt nie miał prawa tego usłyszeć,
a jednak.
-
Miło – powiedziała, lecz
takim tonem jak gdyby chciała powiedzieć „ zdychaj”.
-
To gdzie są wasze bagaże? –
zapytał pan C.
-
Stoją przed budynkiem. –
powiedziała znudzonym tonem pani C. Z
kont to wiedziała?? Blondyn pochylił się nad nią i wyszeptał jej coś do ucha.
Nie usłyszałam co.
Następnie blond-włosi małżonkowie ruszyli w stronę wyjścia, bez słowa
poszliśmy za nimi.
Weszliśmy na mały parking przed sierocińcem; stały tam takie
samochody jak zawsze:
Wolkswagen Rabbit, Wolkswagen Golf, cztery Fordy Fiesta i
autokar sióstr zakonnych. Minęliśmy te wszystkie maszyny i podeszliśmy do dwóch
pojazdów jak z bajki:
Lakiery o wyrazistych kolorach rozszczepiały promienie słońca, a na widok sportowych kształtów "odleciałby" nie jeden fan motoryzacji.
-
Troje z was jedzie ze mną, reszta z Rouse – powiedział
nieoczekiwanie blondyn. Rouse? Czy to właśnie tak miała na imię nasza nowa
opiekunka? – wyjdzie w praniu.
-
Z ROUSE!!! – wrzasnął bezmyślnie Ian. Kobieta spojrzała na
niego z politowaniem i prychnęła niczym zrzędliwa kotka. Oj, coś czuje, że się
nie polubimy – pomyślałam...
muzyka = Just Give Me A Reason (feat. Nate Ruess)
***
Oto i nn. W szkole opracowałam jeszcze drugą narracje Kay, więc nie jest ona zbyt piękna, muza też kiepsko dobrana, jakoś nie mogłam niczego dopasować. :-[ Jak poprzednio proszę o komentarze, wszelkie zastrzeżenia wezmę pod uwagę pisząc następny rozdział. Chciałabym też wiedzieć co sądzicie o wyjaśnieniach pod notką, bo w prologu pojawiło się niedomówienie.
Nie podam, jeszcze daty pojawienia się rozdziału II, ale zrobię to gdy tylko sama będę (w przybliżeniu) znała termin.
Wasza Krulica.
:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:*
[1] Chochlik –
często używana ksywka Alice.
[2] Przykra
prawda, ale tak właśnie postrzegają nas większe kraje.L
[3] Personel
tego sierocińca tworzą głównie siostry zakonne.
[4] To tam nowi
rodzice czekają na dzieci. (dla niedomyślnych :-P).
"NOWY ROZDZIAŁ JUŻ GOTOWY!!!
Hej, siedze w szkole i powtarzam materiał przed sprawdzianem, ale to mniej istotne. Ważne, że właśnie skończyłam nn!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Powinna się ukazać po szkole (15-16.30) lub w nocy ok. 2-3 nad ranem. Dzięki za komentarze. Krulica:-***
piątek, 18 października 2013
HEJ!!!!!!!
NN już jest, czego nie można powiedzieć o komentarzch:-( KLAWIATURA NIE PIES, NIE UGRYZIE!!!!!!!!!!!Puki nie zobaczę komentarza, chćby jednego nie będzie nn. Żegnam. (foszek) :-P
sobota, 12 października 2013
Prolog
Prolog: „Pożegnanie”
Lipcową nocą, pewna kobieta szła ciemną uliczką. Mijała
ćpunów i bezdomnych, kierowała się w konkretne miejsce przytulając do siebie
małe zawiniątko. Była okropnie zdenerwowana i zlękniona, bała się, lecz nie o
siebie. W końcu doszła do celu był nim sierociniec. Ostrożnie położyła zawiniątko przed drzwiami budynku,
zawiniątkiem owym okazała się prześliczna, malutka dziewczynka. Dziecko spało,
wyglądało tak uroczo, że jego matce, aż krajało się serce na myśl o zostawieniu
go lecz wiedziała, iż nie ma innego wyjścia. Na porzegnanie wyszeptała jedynie:
- Żegnaj Kaylie – i odeszła, zginęła za ścianą...muzyka = DHT - Listen To Your Heart (Slow)
Wiem, że krótki ale proszę nie bijcie.
Mam nadzieję, że (jeśli w ogóle
ktoś się pofatyguje i przeczyta te wypociny) ten prolog choćby odrobinkę się
wam spodoba. Proszę o szczere komentarze.
Wasza Krulica
:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*
PS: Następna notka powinna się ukazać do końca tygodnia,
ale wszystko zależy od Was i Waszych komentarzy. Pozdro.
Witam!!!
Witam!!!
Z radością ogłaszam, iż blog pt. nowe-zycie-kaylie zostaje
otwarty!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Mam nadzieje, że spodoba się wam moje
opowiadanie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Troszkę się denerwuje, ponieważ nie wiem czy nadaję się na
pisarkę. :-[
Liczę na DUŻO KOMENTARZY;
wszelka krytyka dozwolona.
(Aczkolwiek, wolałabym czytać dobre opinie).
Miłej lektury.
Wasza Krulica
:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*:-*
Subskrybuj:
Posty (Atom)